Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Raporty Pileckiego, zwane czasem Raportami Witolda,  to nazwa raportów z obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau autorstwa rotmistrza Witolda Pileckiego, który w celu rozeznania co dzieje się w utworzonych przez Niemców obozach, zgłosił się na ochotnika, dał schwytać i osadzić właśnie w KL Auschwitz. Stworzył w obozie ruch oporu pod nazwą Związek Organizacji Wojskowej (ZOW). Raporty są podsumowaniem działalności polskiego ruchu oporu w Auschwitz, a także pierwszym na świecie świadectwem dokumentującym Holokaust.

 

"Raport 'W' " oraz "Raport 'Teren S' " opracowano na podstawie publikacji dr. Adama Cyra "Raport Witolda - Witold Pilecki (Tomasz Serafiński)" - Biuletyn Nr 12 Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem (Warszaw - Wrzesień 1991). Raporty zostały napisane przez rtm. Witolda Pileckiego wkrótce po ucieczce z KL-Auschwitz, która miała miejsce na Wielkanoc 1943 roku. "Raport 'S'" został wydzielony z opisu ruchu oporu w KL-Auschwitz i jest krótkim sprawozdaniem dotyczącym działalności kpt. dr Władysława Deringa (P-1723) oraz dr. Rudolfa Diema (P-10022). Raport został utajniony ze względu na możliwość "przecieku", który spowodowałby zagrożenie życia dla wielu członków z dowódctwa i rozbicia struktury ruchu oporu w Auschwitz.

 

...A GDY NARESZCIE ZNALAZŁEM SIĘ W PIEKLE...

oddałem się tam - pracy organizacyjnej.

...i potem, po 31 miesiącach tam pobytu, gdy sytuacja tak się ułożyła, że pozostawanie w obozie dłużej, oprócz ciężaru znoszonych udręczeń, ponadto - w moim pojęciu - stało się zbędnym, postanowiłem Vernichtungslager 1 opuścić. Dobrałem wtedy dwóch - zdecydowanych na wszystko - spośród w lagrze jeszcze się znajdujących - kolegów: "J" i "E" i lekko krwawiąc z rany postrzałowej - w końcowym etapie, wyjścia z obozu z Boską pomocą - dokonałem.

Każdy z nas trzech napisał cząstkę tego, co przeżył i widział w Oświęcimiu. Pisząc, podzieliliśmy się pracą z "J" i "E" w ten sposób, że oni mieli dać ogólny obraz lagru, ja zaś chcę tu uwiecznić innego charakteru momenty. Ponadto osobny raport mój na temat pracy naszej - "S" - mam ściśle zakonspirowany gdyż jak się tu - na wolności - okazało, wywiad nieprzyjaciela dosięga prawie wszędzie. Jakkolwiek - w opisach naszych - mogą być te lub inne braki, tak pod względem stylistycznym, jak i pominięcie niektórych obrazków z piekła, gdyż na kilkunastu stronach wszystko opisać się nie da, to jednak nie ma w tych wspomnieniach nieprawdy. Jest napisane o wiele mniej i ani słowa za wiele.

(-) Witold

 

Przejdź do - Raport "W"

Przejdź do - Raport Witolda cz.1

Przejdź do - Raport Witolda cz.2

 

"Raport Teren S"


Na tej osobnej kartce, która ma być sciśle zakonspirowana chcę nadmienić o tym, co nie mogło by na razie ujrzeć światła dziennego, a mianowicie o pracy w szpitalu lagrowym. Wszelkie usuwanie szpiegów, nasyłanych nam przez władze lagrowe, dokonywaliśmy przez kolegów naszych, którzy zajmowali stanowiska w szpitalu. Również przenoszenie pracowników naszej Organizacji dokonywaliśmy korzystając z możliwości jakie nam dawał szpital. Potrzebne to nam było dla wprowadzenia naszych ludzi do danego "Komanda" celem wzniecenia tam naszej pracy, jak również dla usunięcia z przed nosa jakiemuś draniowi naszego kolegi, który mu już wpadł w oko i mógł być wykończony.

W wypadku takim - porozumiewaliśmy się z kpt. dr. Władysławem Deringiem (Kpt. dr Władysław Dering (nr 1723), ur. się w 1903r., lekarz - ginekolog. Przywieziony do KL Auschwitz z Warszawy 15.08.1940r., gdzie wcześniej konspiracyjnie pracował jako szef służby zdrowia TAP. Ściśle współpracował z rtm. Witoldem Pileckim w wojskowej organizacji więźniów, pełniac funkcję lekarza w obozowym szpitalu. Niósł pomoc więźniom, często ratując im życie. W styczniu 1944r. został przymusowo przeniesiony do pracy w niemieckim szpitalu zbrodniczych eksperymentów sterylizacyjnych na więźniach w bloku nr 10. W Chorzowie pracował jako chirurg do chwili wejścia Armii Czerwonej, której żołnierze na krótko go aresztowali. Po wojnie wyjechał na Zachód, gdzie przez pewien czas był oficerem II Korpusu gen. W. Andersa we Włoszech, a następnie zamieszkał w Anglii. Pracował równiez jako lekarz w Somalii. Zmarł w Hiszpanii na raka płuc w 1966r. Posadzony w Anglii o rzekome zbrodnie, polegające na sterylizacji i kastracji wielu tysięcy uwięzionych Żydów. To bezpodstawne i krzywdzące dla pamięci dr Deringa oskarżenia wywołalo m.in. wiosną 1991r. falę oburzenia w prasie polskiej. Patrz: W. Wysocki, Sprawa dr Władysława Deringa. Dezinformacja Polskiej Agencji Prasowej, "Polska Zbrojna" 24-26.05.1991 nr 10; równiez interesujace dane na ten temat: J. Garliński, Oświecim..., 278-279: J. Ptakowski, Oświęcim bez cenzury..., s. 153-154.) lub dr. Rudolfem Diemem i bywaliśmy informowani - kiedy "delikwent" - ma przyjść, żeby "zachorować".

Po chorobie szedł tam, gdzie nam był potrzebny, gdyż w tym czasie urabiało się sprawę przez "swego" Arbeitsdiensta, a w poprzednim komando zapomniano o takim, wykreślano go z listy, bo własciwie szpital a śmierć to już było blisko jedno od drugiego. Tak więc, w podobnych wypadkach jak i w pomocy przy sprzątnięciu szpiega, który coś wąchał, szpital szedł nam bardzo na rękę i bez takowej pomocy - sprawa byłaby znacznie trudniejsza. Poza tym kpt. dr Władysław Dering robiąc tysiące operacji, nabrał takiej wprawy, że czasami prawie cudów dokonywał i był szczerze podziwiany przez lekarzy niemieckich, asystujących przy różnych zabiegach, gdyż też mógl wiele w szpitalu zrobić.

Przyjmowanie drogą nielegalną kolegów naszych, stosowanie nieoficjalnie szczepionki tyfusowej, kombinowanej spoza lagru - miało miejsce w tysiącach wypadków. Tymi sposobami wyratowano wielu Polaków od śmierci. Jednego tylko dnia, a mianowicie w dniu wywożenia do gazu wszystkich z bloku 20-tego, kpt. dr Władysław Dering, który był przy lekarzach Niemcach, wyratował przeszło dwudziestu Polaków, których przebierał w uniform pielęgniarzy i jako takowych prezentował Niemcom po jednemu. Lecz żeby wejść w te możliwości rządzenia w szpitalu należało przed tym urobić lekarzy Niemców, zdobyć u nich zaufanie - co, z rozkazu, kpt. dr Władysław Dering robił od roku 1940.

Robiło się to w pierwszym roku w sposób prosty, robiący na Niemcach możliwie większe, a potrzebne dla nas wrażenie, dla więźniów zaś możliwie najmniej szkodliwy - przez głośne ruganie. Dlatego też niesłuszne zdanie o kpt. dr Władysławie Deringu roznosiły niektóre płytkie umysły po lagrze lub po wyjściu na wolność tylko dlatego, że na nich głośno krzyczał lub wymyślał od "inteligentów" tym bardziej, że kolega w lagrze nieprzystosowany do życia, niezaradny, bardzo często niestety własnie inteligent, tym większy egoista, im większa niezdara, był czasami naprawdę naszą zmorą. Nie odczuwając żadnej potrzeby pracy zespołowej i zrobienia czegoś dla kogoś, obłędnie przejęty wyłącznie chęcią ratowania tylko siebie potrafił inteligentnie wyrażać swoje oburzenie, jeśli ktoś nie o nim tylko musiał mysleć.

Czerwiec 1943r.

Witold.


Oświadczenia

Stwierdzam, że prowadząc pracę konspiracyjno-wojskową (dywersja) na terenie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu znałem dr Władysława Deringa jako jednego z pracowników wymienionej organizacji ze strony jak najlepszej. Dr Dering po wejściu do pierwszej "piątki" Organizacji Wojskowej w Oświęcimiu we wrześniu 1940 r. był przeze mnie tam zaprzysiężony i dostał rozkaz opanowania sytuacji w miejscowym szpitalu (Krankenbau).

Praca była trudna, którą jednak dr Dering wykonywał przez trzy lata bardzo dobrze i po opanowaniu sytuacji w szpitalu, był jednym z filarów naszej Organizacji. Z konieczności na zewnątrz jednak musiał mieć sylwetkę, która mogłaby się nie podobać poszczególnym niewtajemniczonym w naszą pracę ludziom. Od roku 1942 dr Dering oraz drugi nasz pracownik dr Diem zwracali się do mnie w sprawie (ze względu na brzmienie ich nazwisk) parokrotnie proponowanego im przez władze niemieckie podpisania listy "volksdeutschów".

Organizacja nasza nie tolerowala tego rodzaju wyjścia z ciężkiej, sytuacji, lecz tych dwóch Polaków, potrzebnych nam w przyszłości jako świadków bestialstw niemieckich oraz całości tego działu naszej pracy, w szpitalu należało uratowac, a żadnej wątpliwości nie było, że lekarzy (świadków najrozmaitszych eksperymentów, o których ludzie na wolności, jak widzę, pojęcia nie mają) władze obozowe wykończą. Zrobiłem więc wyjątek i poleciłem obydwu wyżej wymienionym podpisać listy "volksdeutschów". Parokrotnie jeszcze dr Dering i dr Diem zwracali się do mnie w tej sprawie, ociągając się z wykonaniem rozkazu ze względu na osobiste przekonania. Po opuszczeniu przeze mnie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu w nocy z dnia 26 na 27 kwietnia 1943r., dowiedziałem się, już na wolności, ze listy przez wymienionych zostały podpisane i że widocznie na skutek tego dr Dering zostal przeniesiony z tego piekła do Stuttgartu.

Murnau, dnia 22 maja 1945r.

(-) Pilecki Witold (rtm.)


Jako najstarszy oficer AK w Murnau stwierdzam, iz w czasie konspiracji miałem wgląd w raporty wojskowe z obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Znane mi były stosunki w wymienionym obozie, zarządzenia i rozkazy rtm. Pileckiego były akceptowane przez KG AK w Warszawie. Prawdomówność jego nie ulega żadnej wątpliwości.


Murnau, dnia 22 maja 1945 r.


(-) ppłk Uszycki Jerzy


Przebieg pracy konspiracyjnej w obozie Oświęcimskim jest mi znany i Oświadczenia rtm. Pileckiego pokrywają się całkowicie z prawdą.


Murnau. dnia 22 maja 1945 r.


(-) ppłk Pacek Franciszek

 

Przejdź do - Raport "W"

Przejdź do - Raport Witolda cz.1

Przejdź do - Raport Witolda cz.2


 


 

Przygotował : Matthias (źródło)